a więc nastał nowy rok. nowy, niczym nie świechtany, rok. co za ulga. miło było pożegnać poprzedni, choćby ze względu na to, że łaską to on mnie zbytnio nie obdarzył. podsumujmy zatem:
STYCZEŃ
nasuwa się studniówka. niezbyt udana. nieudany wybór partnera, udany wybór partnera zastępczego, liczba wypalonych papierosów: ogromna. pociesza mnie tylko to, że chociaż wtedy czułam się ładna. i mam nadzieję, że tak samo wyglądałam.
LUTY
uuuuurrrggghhh. walentynki. nienawidzę. każdego roku coraz bardziej. dlatego nie poświęcę temu miesiącowi ani linijki dłużej. za karę.
MARZEC
dzień kobiet. ostatni w liceum. nieuczczony, przez ignorancję naszych klasowych "mężczyzn". marzec był również miesiącem rzucania palenia. brawo. wyszło mi przez 3 tygodnie.
KWIECIEŃ
koniec szkoły. płacz i zgrzytanie zębów. koniec wspaniałej 3C i równie cudownej Queen Lucy I.
MAJ
matury. stres, bezsenność, niechęć do prasowania czegokolwiek, pęcherze poszpilkowe od ciągłego spóźniania się na egzaminy, a w rezultacie bieganiny po kostce brukowej. wyjątkowo bolesne. liczba wypalonych papierosów: PRZEogromna.
CZERWIEC
śmierć michaela. ten sam dzień był również moim pierwszym dniem pracy. bezstresowej, lekkiej, łatwej i przyjemnej. liczba wypalanych papierosów wzrastała wprost proporcjonalnie do wzrostu temperatury. i wyniki matury. beznadziejne. w jednej chwili marzenia poszły w niepamięć, a na ich miejsce wskoczyło pytanie "co teraz?". znalazło owo pytanie odpowiedź...
LIPIEC
....w biologii o specjalności bioinformatyka. praca, praca, praca. i on. poznany pod koniec lipca. swoim wejściem zaparł mi dech w piersiach, a uśmiechem wywołał niekończące się uczucie błogości. i..byłam "wstawiona" na kilka następnych miesięcy.
SIERPIEŃ
praca oraz jej skutków ciąg dalszy. intensywne spotkania, tarzanie się w trawie. jedzenie nieokreślonej liczby żelków oraz czekolady. liczba wypalanych papierosów: coraz niższa. i to bez żadnej presji. ilość wieczorów, w których przekonałam się, że lato również potrafi być niemiłosiernie zimne: cudaczna.
WRZESIEŃ
dokładnie koniec: poznanie ludzi, z którymi mam zaszczyt spędzić najbliższe 3 lata. cudaczni, oryginalni, inni, a przy tym niesamowicie interesujący i ... świeży. był to także miesiąc kobiecości, bowiem marysia chodziła wtedy w baletkach, spódnicach lub szpilkach. co odbiło się na jej charakterze, gdyż nie potrafiła dłużej przebywać z facetami, z którymi przebywa codziennie od kilku, a zapragnęła towarzystwa tylko jednego z ich płci.
PAŹDZIERNIK
i tak też się stało. 3 października. słonecznik w ręce, cudaczne buty na nogach, zimno na skórze, a na ustach on. i wszystko było cudownie gdyby nie....
LISTOPAD
. dokładnie 12 listopad. ten cholerny dzień niepodległości zabrał mi go sprzed nosa z najbardziej beznadziejnego powodu w historii. okazał się kłamcą, ale tego mi nie musiał mówić, bowiem dowiedziałam się o tym sama, najzwyczajniej w świecie- patrząc. widząc go. zostawił mnie, bo byłam za wesoła. życie pokazało inaczej. zdradził mnie. bał się do tego przyznać. a tym samym zaliczam go do grona największych tchórzów, jakich znam. póki co, figuruje na miejscu 1. ogólnie był to miesiąc płaczu, nikotyny i alkoholu. ilość wylanych łez: morze. ilość wypalonych papierosów: 1596584 popielniczek. ilość wypitego alkoholu: ocean.
GRUDZIEŃ
sto lat. a dokładnie już 19. nie ucieszyło mnie to zbytnio. mikołajki. wigilia w zorbie. i alkohol. i papierosy. i święta, podczas których przytyłam minimum 5 ton. i sylwester, o którym lepiej nie wspominać.
czasem wydaje mi się, że za dużo wymagam. szczęście to przecież wielkie słowo, prawda? miejmy nadzieję, że w tym roku zmniejszę je trochę w moich oczach. na tyle, aby móc tego doznać. i postaram się być na tyle dobrym człowiekiem, aby w końcu na nie zasłużyć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No ładnie: Tobie udało się podsumować rok w jednej, relatywnie krótkiej, notce. Ja potrzebowałem w tym celu trzech dni, tysiąca zdań, tudzież dziesięciu zdjęć.
OdpowiedzUsuńNumerem 1 jeśli chodzi o genialne cytaty jest dla mnie Mark Twain, ale lubię też Czechowa. A on powiedział kiedyś, że "zwięzłość jest siostrą talentu". Zgodnie z tym, ja jestem z talentem bardzo daleko spokrewniony, a Ty wręcz przeciwnie ;)
Będę zatem tutaj częstym gościem :)
Po lekturze Twojego podsumowania nie pokusiłbym się o takie porównanie, chociaż pewnie masz powody aby tak sądzić. Ale powiem tylko, że gdybym ja dobrał odpowiedni synonim do jakości mojego życia, to jakiś mój przyszły kolega po fachu natychmiast zdiagnozowałby u mnie ciężką depresję ;)
OdpowiedzUsuńOstatecznie, jak dowiódł Einstein, wszystko jest względne... Nuda też ;)